wzdłuż Białej trzask rozmarzających traw i krzyk budzących się gawronów. strumień nabiera rozpędu. przestrzeń odarta jest dziś z barw, szary krajobraz rozpływa się w dymie i oddechu przechodniów.
stawiam kroki powoli, nogi dziś ciężkie i obolałe. pod stopami hałasują wilgotne liście, glina wtapia się w buty, myśli zbierają się w kłęby, rozpryskują o korony drzew. słońce ma dziś wolne, z wnętrza jednak sączy się słaby strumień, który nie pozwala upaść.